„Arboretum to nie tylko rośliny – Czy mnie jeszcze pamiętasz?”
Sensacja! Udało się sfotografować ślimaka winniczka w pełnym biegu. Ale sensacja, to nie dlatego, że biegnie, ale że ślimak jest ! Pewnie powiecie, że ślimaki nie biegają. Tak? A co my właściwie o nich wiemy? Ja wiem na pewno, że w latach mojego dzieciństwa widywałem ich setki. Były utrapieniem dla działkowiczów i niejednokrotnie jedyną zabawką dla dzieci – „ślimak, ślimak wystaw rogi…”. Starsi pewnie pamiętają, a teraz dzieci to już się tak nie bawią. „Betonoza”, wygolone trawniki, powycinane zakrzaczenia, chemia, suche lata i to wszystko, co nazywamy „eleganckim” obejściem, raczej temu zwierzakowi nie sprzyja. Dlatego tak naprawdę to ja nie wiem, czy ten ślimak biegnie, czy nie, ale wiem na pewno, że tak powoli, po cichu i bez rozgłosu gdzieś on nam odbiega i to chyba bezpowrotnie.
A teraz do konkretów.
Ślimak winniczek – największy ślimak lądowy w Polsce. Tak naprawdę, to gdy go zobaczyłem, pobiegłem po aparat, dogoniłem go i sfotografowałem. Nie mógł mi daleko uciec z tym domem na plecach. Jeden mały ślimak! A gdzie pozostałe? Te, na które kiedyś tak narzekaliśmy, że plądrują nasze ogródki. Szkodnik to może był, ale przynajmniej „nasz”. Przypomnijmy sobie, kiedy ostatni raz widzieliśmy winniczka. Nawet jeżeli w niektórych rejonach kraju jeszcze je widać, to każdy chyba potwierdzi, że jest ich zdecydowanie mniej. Chowają się w tych swoich muszlach, bo w krzakach nie mogą – bo wycięte. Po wygolonej trawie nie lubią chodzić, po betonie również. Kiedy wreszcie zbliżą się do niewykoszonej łąki, to nie wchodzą, bo jakiś oprysk tam był. I wszystko co robimy, to im przeszkadza. A teraz przypomnijmy sobie ten moment, kiedy jakoś tak nagle i niespodziewanie pojawiły się u nas te „nowe” ślimaki, tzw. ślimaki nagie, te brązowe – bez muszli. Pojawiły się i rozprzestrzeniły błyskawicznie. Łażą wszędzie: po betonie, po kostce brukowej, po wygolonym trawniku. Na naszych ogródkach, działkach i rabatach wyjadają wszystko. I jest ich coraz więcej i więcej. Nic im nie przeszkadza, nawet im się chyba u nas podoba. A „nasz”? Siedzi sobie w tym swoim domku, pod tym krzaczkiem co go nie ma, albo na tej łące- jeszcze przed opryskiem i już nie jest szkodnikiem, nikomu nie przeszkadza. Smutne trochę, że „naszymi” działaniami niszczymy „nasze” środowisko i doprowadzamy do eliminacji „naszych” gatunków. Jest to doskonały, książkowy przykład na to, jak gatunki obce, w jakiś sposób do nas zawleczone, dominują i wypierają te rodzime. Zwierzęta mają niezwykłe zdolności adaptacyjne i doskonale przystosowują się do nowych warunków. Piszę to w kontekście poprzedniego posta o żółwiu błotnym i ozdobnym. Tam chyba jeszcze mamy czas na reakcję, ze ślimakiem już raczej nie. Dlatego zróbmy sobie fotkę naszego winniczka, bo już niedługo tylko takie świadectwo po nim nam zostanie.
OFICJALNA STRONA
Aktualności
Arboretum