OFICJALNA STRONA
  •  
 

Arboretum i Zakład Fizjografii w Bolestraszycach
- Instytucja Kultury Województwa Podkarpackiego

 

 

Arboretum
 
 
 
 
Informacje
Godziny otwarcia
poniedziałek - piątek
9.00-17.00
sobota - niedziela i święta
10.00-17.00
Kontakt
Telefon
(16) 671 64 25
Email
arboretum@poczta.onet.pl
Lokalizacja

Bolestraszyce 130,

37-722 Wyszatyce

Ostatnio mam szczęście do niezwykłych spotkań z dzikimi mieszkańcami naszego arboretum. We wrześniu byłem świadkiem spektakularnych zapasów pomiędzy zaskrońcem i żabą, a w październiku byłem czynnym uczestnikiem najbardziej niewiarygodnego i sensacyjnego spotkania jakiego doświadczyłem podczas mojej dotychczasowej pracy w arboretum. Spotkania, które musiało zaowocować postem z tej prostej przyczyny, że prawdopodobnie nigdy w życiu już nic takiego mi się nie przydarzy. Przy tej okazji chciałbym też przybliżyć wam pewien „epizod” z życia jednego z naszych mieszkańców. „Epizod”, który ma fundamentalne znaczenie dla istnienia i liczebności gatunku. A jest to swego rodzaju wędrówka po życie. I właśnie w takim zdarzeniu miałem szczęście brać udział . 

 

Podczas wykonywania moich codziennych obowiązków związanych z pielęgnacją roślin w ogrodzie sensualnym, natknąłem się na takiego oto wędrowca – najdzielniejszego z dzielnych. Trzycentymetrowego żółwika błotnego. Maluch ten odbywał swoją wędrówkę po życie. Jedną z najbardziej spektakularnych wędrówek w świecie zwierząt. Stosunkowo krótką, bo niekiedy odbywającą się na dystansie zaledwie kilkuset metrów, ale niezwykle niebezpieczną. Niebezpieczną dlatego, że do celu dociera zaledwie około 10% takich dzielnych żółwików. Reszta ginie. I to właśnie dlatego żółw błotny to gatunek w Polsce niezwykle rzadki, ściśle chroniony, szczególnie zagrożony wyginięciem. Jest wiele powodów takiego stanu rzeczy ale absolutnie najważniejszym jest właśnie ta niezwykła pełna niebezpieczeństw podróż, którą żółwik odbywa po wykluciu się z jaja. Pokrótce opiszę jak to wygląda.

Po okresie godowym, który odbywa się w maju, samice żółwia składają około 10-15 jaj. Miejsce na gniazdo wybierają na stanowiskach nasłonecznionych, południowych, niejednokrotnie w sporej odległości od zbiornika macierzystego. Na przełomie sierpnia i września z jaj wykluwają się 2-3 centymetrowe maluchy. I rozpoczynają swoją wędrówkę po życie. Celowo używam sformułowania „wędrówka po życie” bo tak naprawdę życie tych stworzeń zaczyna się dopiero po dotarciu do zbiornika wodnego. Takich szczęściarzy jest zaledwie kilka procent. Dlaczego tak się dzieje?

Mały żółwik jest całkowicie bezbronny. Skorupa, którą na sobie nosi, nie stanowi żadnej ochrony bo jest miękka jak reszta ciała. Stwardnieje dopiero za kilka lat. Ze względu na swoje niewielkie gabaryty, ma ogromne problemy z poruszaniem się w trudnym terenie. Nawet zwykła trawa stanowi dla niego nie lada wyzwanie. Każde napotkane zwierzę jest śmiertelne niebezpieczne. Nie ma czym się obronić, nie ma jak uciec, nie ma gdzie się schronić. Z uwagi na niekorzystne zmiany zachodzące w naszym środowisku, często zdarza się, że żółw podejmujący wędrówkę do zbiornika wodnego, nie dociera do niego bo ten po prostu wysechł. Ale pomimo tego –idą, kierowane instynktem, w celu zachowania gatunku. Tylko, że do celu dochodzi ich coraz mniej. Tak naprawdę to tę ich wędrówkę, biorąc pod uwagę powyższe, należało by nazwać wędrówką po śmierć. Stąd też to moje spotkanie z tym małym bohaterem jest tak niezwykłe. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, jego wędrówka trwała już około miesiąca. Do celu - czyli do wody - pozostało mu tylko i aż 50m. Aż - bo sytuacja w jakiej go zastałem nie była dla niego sprzyjająca. Było to 10-tego października. Nocne przymrozki, temperatura w dzień trochę powyżej zera i betonowy labirynt ogrodu sensualnego (Ci którzy u nas byli to wiedzą co mam na myśli) mogły zakończyć tą wędrówkę właśnie w tym miejscu. Tak się nie stało. Przypadek sprawił, że ten maluch dotarł tam gdzie chciał. Oszukał tą swoją wędrówkę po śmierć i w jego przypadku była to podróż po życie. I mam taką nadzieję, graniczącą z pewnością, że dołączy do swoich towarzyszy dając tym samym świadectwo, że hart ducha, konsekwencja i wytrwałość zawsze doprowadzą do upragnionego celu.

I przy tej okazji chciałbym ponowić wielokrotnie powtarzaną prośbę i apel o niepodrzucanie do arboretum, ani do żadnego innego zbiornika w naszym kraju, żółwi ozdobnych, które są dla naszych śmiertelnym zagrożeniem. Nie dokładajmy tym samym dodatkowej cegiełki do dewastowania naszego środowiska. Zachowujmy się odpowiedzialnie wobec zwierząt, które zdecydowaliśmy się wziąć pod opiekę. Szanujmy takie miejsca jak Arboretum Bolestraszyce, gdzie populacja żółwia błotnego jest bardzo liczna, bo tworzy się je latami a zniszczyć można nieodpowiedzialnym zachowaniem w jednej chwili.

Ps. Cuda chyba się jednak zdarzają. Przez dziesięć lat pracy w arboretum taka sytuacja spotkała mnie po raz pierwszy. Tymczasem, kilka dni później, kolejny mały żółwik spotkał na swojej drodze grupę wspaniałych osób spacerujących po parku. Do celu miał zaledwie kilkanaście metrów. Jego podróż również miała szczęśliwe zakończenie, ponieważ natknął się na odpowiedzialnych ludzi, którzy zgłosili nam całą sytuację.

Ciekawostką jest to, że po przeniesieniu malucha nad staw, ten błyskawicznie w nim zanurkował chowając się w roślinności wodnej. Wyglądało to tak jakby z wodą miał już wcześniej do czynienia, a przecież widział ją po raz pierwszy w życiu.

Oba te zdarzenia nastąpiły jedno po drugim, w krótkim czasie, więc chyba nie należy tego rozpatrywać w kategoriach cudu. Prawdopodobnie gdzieś na terenie parku doszło do wyklucia się z jaj takich maluchów. Pewnie wiele z nich jest w tej chwili w trakcie takiej wędrówki. Jeśli spotkają Was na swojej drodze, bardzo prosimy o zgłaszanie takich sytuacji pracownikom arboretum. Może właśnie dzięki Wam, kolejne osobniki zasilą populację żółwia błotnego w naszym parku.